Monday, November 13, 2006

Pierwsza pacjentka...

Moja pierwsza pacjentka?

Miała 11 lat i na imię Ola. Do dziś pamiętam jej piękne, duże, czarne oczy i rozkoszne dziewicze ciałko.

Pamiętam jak pierwszy raz ją zobaczyłem - była bardzo drobniutka a mimo to wyglądała już jak miniaturowa kobietka. Od razu moją uwagę przykuły jej stosunkowo małe choć już całkiem wydatne piersiątka.
Przypominały takie małe, sterczące piramidki. Później nazwałem je w myślach stożkami wzrostu ;)

Wtedy, za pierwszym razem dosłownie oniemiałem na ich widok, choć w rzeczywistości wcale ich jeszcze nie zobaczyłem. Były bowiem rozkosznie skryte pod czarnym, opinającym trykotem w jakim ćwiczyła na wf'ie.

Przez kilka tygodni specjalnie przychodziłem na szkolne boisko by móc popatrzeć jak ćwiczy ze swoją klasą. Naprawdę wyróżniała się wśród innych zaczynających dojrzewać dziewczynek tym swoim cudownym pączkującym biuścikiem.

Już wtedy czułem, że chyba nigdy nie zainteresują mnie poważnie dorosłe kobiety. Oczywiście, że mając wtedy 14 lat marzyłem całymi nocami o fantastycznych babkach z wielkimi jak dzbany cycami i owłosionymi kroczami :)

Oczywiście, oglądając na kasetach VHS pornosy kupowane na bazarze trzepałem do upadłego swojego "wacka" patrząc na wielką jak cytryna łechtaczkę Lotty Topp i monstrualne cycory Dolly Buster - ale później w moje pragnienia i marzenia wdzierała się Ona...

Ola przychodziła do mnie i powoli ściągała swój obcisły czarny trykocik. Robiła to powoli, z wielką zalotnością - niemal jak zawodowa strip-teaserka. Pod trykotem nie miała już nic...

Długimi godzinami błądząc w myślach wpatrywałem się w rosnące pączki jej piersi i cudowne, dziewicze łono na którym zaczęły pojawiać się dopiero pierwsze złotawe włoski. Marzyłem o tym żeby je dotknąć, pogłaskać, pocałować.

Dopiero teraz, po latach zdałem sobie sprawę że byłem naprawdę zakochany w tej malutkiej kobietce.

A Ona? A Ona chyba mnie uwiodła...

Tak, dałem się uwieść Oli. To pewne.
Była aniołem i diabłem skrywającym się w drobnym ciałku dojrzewającej kobietki.
Uwiódł mnie dotyk, smak i zapach jej dziewiczości.

Pierwszy raz zaczepiłem ją dopiero po miesiącu obserwowania. Wyczekałem na dzień
kiedy sama wracała ze szkoły. Wiedziałem mniej więcej gdzie mieszka bo już
wcześniej parę razy szedłem za nią gdy wracała ze szkoły. Miała spory kawałek do domu,
droga prowadziła przez jakiś czas obok działek i krzaków.

Dzień był ciepły choć deszczowy - to się dobrze złożyło, bo ja miałem akurat ze sobą
pelerynę. Postanowiłem, że zaczepię ją gdy będzie przechodziła obok działek i zaproponuję
schowanie się pod peleryną.

I tak się właśnie stało - kiedy wymijałem ją szybkim krokiem powiedziałem:
- Chodź schowamy się przed deszczem tu na działce bo zaczyna coraz bardziej padać.

Nawet się nie przestraszyła tylko spojrzała na mnie tymi swoimi wspaniałymi oczami.
Nawet chyba nie odpowiedziała tylko skinęła głową mrucząc "Hmm" - poszła za mną w
przez naderwaną bramkę jednej z działek. Podeszliśmy do małej altanki która nie
miała jednak dachu pod którym można by się schować.
- Chcesz może moją pelerynę? - spytałem.
- Tak, daj mi ale ty wtedy zmokniesz - powiedziała. W jej głosie nie było nawet żadnej nieśmiałości.
Ściągnąłem pelerynę i zacząłem ją powoli okrywać...

To był ciepły dzień a ona nie miała na sobie nic poza białą podkoszulką z krótkim rękawkiem
i jeansową spódniczką. Teraz ten podkoszulek był prawie zupełnie przemoczony a ja nie mogłem
oderwać oczu od prężących się pod nim stożków drobnych piersi z delikatnymi ale całkiem
wydatnymi już sutkami. Patrzyłem jak urzeczony na te obięte półprzeźroczystą, wilgotną
bawełną atrybuty dojrzewającej kobiecości. Najbardziej podnieciło mnie to, że mimo
iż jej biust był już całkiem wydatny to nie miała pod spodem staniczka - jej prężne,
dziewicze sutki były dosłownie na dotknięcie mojej ręki!

Doprawdy nie wiem jaka siła powstrzymała mnie wtedy przed tym żeby nie rzucić się
na nią i obmacywać jej rozkoszne małe cycuszki...

Patrząc na piramidki jej zalotnie sterczących cycuszków wyobrażałem sobie jak musi wyglądać jej dziwicza cipeczka. Z pewnością miała jeszcze nienaruszoną błonkę czekającą niecierpliwie na twardy miecz kutasa. Wtedy zastanawiałem się czy 11-letnie dziewczynki już się onanizują i jak to robią. Dopiero po kilku latach dowiedziałem się, że czasem już ośmiolatki lubią sobie grzebać paluszkiem przy cipce :)

Ach, jak marzyłem żeby zobaczyć jej cipkę!
Dotychczas jedynie kilka razy udało mi się zobaczyć "na żywo" nagą kobietę. Najczęściej były to dorosłe, w pełni już dojrzałe kobiety. Nie było w nic już nic tej fascynującej dziewiczości. Nie znaczy to wcale, że mnie nie fascynowały - było wręcz przeciwnie!

Pamiętam jak kiedyś w czasie wakacji podglądałem siostrę mojej mamy a moją ciotkę. Och, ileż nastoletniej spermy wytryskałem wtedy z siebie! Ciotka Irena była typem dużej kobiety - i rzeczywiście wszystko miała duże: wielki mięsisty tyłek, olbrzymie dzbanowate cyce i wręcz monstrualne, mocno owłosione łono. Było tak owłosione, że nigdy nie udało mi się zobaczyć choć skrawka jej sromu. Srom - tak słowo rozbudzało moją młodzieńczą fantazję. W mojej wyobrażni ciotka Irena musiała mieć wielki srom - ale jak on wyglądał tego niestety nie wiedziałem.

Udawało mi się ją podglądać podczas krótkiego wyjazdu wakacyjnego do Szczawnicy. Mieszkałem tam z mamą i ciotką w dwupokojowym domku letniskowym. Ciotka Irena słynęła w rodzinie z przyzwyczajenia do wczesnego wstawania. Szła do łazienki gdzie długo się myła. Na moje szczęście u dołu drzwi do łazienki były wywiercone dziury wentylacyjne. Kładąc się na ziemi i przysuwając do nich oko mogłem widzieć dużą całkiem sporą część łazienki....

W czasie więc kiedy mama jeszcze spała ja zajmowałem się podglądaniem porannej toalety ciotki Ireny. Dla nastolatka mającego dopiero pierwsze wzwody i wytryski możliwość codziennego oglądania wielkich, wymioniastych cyców ciotki była czymś fantastycznym i niezwykłym - prawdziwym prezentem losu. Zresztą wszystko mnie u niej fascynowało - widok wspaniałego, gęsto owłosionego łona, szerokich mięstych ud i wielkiego tyłka sprawiał, że czułem jak moja młodzieńcza sperma niemal gotuje się w jądrach. Kilka razy udało mi się wśród włosów porastających jej łono zobaczyć duże, szeroko rozwarte wargi sromowe i ziejącą czerń czeluści jej pochwy. Wiedziałem, że to właśnie tam wsuwa się członek w czasie stosunku ale mój, choć w stanie wzwodu całkiem już spory wydawał mi się niczym malutki ołówek wobec ogromu szeroko rozwartej cipy ciotki. Sprawiała na mnie wrażenie tak wielkiej, że w myślach zacząłem nazywać ciotkę "pochwiastą" albo jeszcze częściej "sromiastą" ;) Bardzo podniecało mmnie już samo to określenie.

Podglądając ciocię byłem świadkiem nie tylko jej toalety, tego jak podmywa swój wielki srom i obmywa monstrualne cycki z wielkimi, ciemno-sinymi kręgami wokół sutków wielkości truskawek. Kilka razy udało mi się zobaczyć jak ciotka zapamiętale się masturbuje!